sinuhe // odwiedzony 116560 razy // [nlog_pierwszy_vain szablon nlog7 v01f beta] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (175 sztuk)
08:19 / 21.01.2011
link
komentarz (15)
*****





Sławomir Różyc - Stefania, ma oczy zielone




II. Książę z Kadyksu





świt, co się powinien podkradać ze sprytem
zanim dnia dotrwał już się zapożyczał

w nitki schwycony jeszcze przed wieczorem
z lizakiem pod pachą, gdzieś pod semaforem
sapał leniwie z krawieckim żelazkiem

a owo, w działaniach raczej jest podzielne
spirali nie ma, to na kuchni stoi

na bluzę łakomie. Ogląda kołnierzyk
w dziewczęcej dłoni jak parowóz cielsko

spłaszcza powoli i w zaszewkach sapie
płachtą wilgotną w drodze do nastawni
guziki mija na kolejnych stacjach

zielonym czyni. Schludnym. Militarnym

ten łub z żelaza palcom niecierpliwym
i w ustach łatwiej niepokój przełykać
mrocznej za oknem, tak z nagła ulicy
przez lata bliskiej, a dziś Niewiadomej

dom nasz spokojny

z tą na kuchni duszą
złoconym kręgiem spod żarówki gołej
czasem nas w życiu najuboższe kąty

ostatnim
cieniem chronią w uroczyskach

dom nasz ogromny

był domem na nóżce
gdy się kamyki składało pod stołem
przed Babą Jagą w zaklęciach magicznych
z plaskaniem biegło do wspólnego łóżka

dom nasz maleńki

taboret ogromny
żeby się wody z kranu cichcem napić
on też zmaleje, bo trzeba się wdrapać
aby pierwsze buty otrzymać po siostrze

gdzie, młynek do pieprzu
gdzie czajnik pękaty
pryka

a parą sięga do firanek
jakby dni liczył plastrem na kolanach
ciasta wabiące przez lufcik na haczyk

dom nasz wygodny
a czasem tak, tęskny

kiedy dochodzisz tych praw niepojętych
skrywając wstydliwie, już
niewieście ziarno

jakie cie z pościeli wyniesie, kobieco
zdumieniem palców w szkarłacie
poranka

a życie sobie, i latorośl sobie
kiedy ta najmłodsza, drobinkę dziecinna
po taboretach na pawlacz się wije

obrazki ze snu, jeśli coś pamięta, to
kolory wylał z balii na podłogę
Krzycząc

na Wielkanoc
nie ma prania, ćmoki !

I w sieni, na gwoździu, znalazła pod balią
ten pasek karcący, ale chłopa
nie ma

jeśli dokładnie przyjrzeć się choince
kiedy zapalisz już właściwe świeczki
jakiego ci życie ulepi anioła ?

zna Szermierz marzenia

w złotej kryzie chodzi
i ma karnecik każdej młodej panny
przed mszą dodaje mazury i polki
ze słońcem staje, smukły z kozią brodą

może on, i Hiszpan, z górnego witraża
tak zgrabnie sięga tym szpady promieniem
przez wianek na głowie, ostrzem, iskrzy welon
że słońcem się staje, i kością słoniową

patrzą w kościele Świętego Wojciecha
a ty się martwisz, czy czego nie przeciął
gdy nareszcie szpadą twój welon prostował
ten Grand z Kadyksu, co w obrączkach igra

i kiedy cie muśnie twój mąż krochmalony
po jednym – ciepłą - by ręka nie drżała
to takie ciarki po plecach odchodzą
po ostrzu Granda. Gdzie ?

aż wstyd się przyznać

zanim się przebudzisz, poukładasz sobie
ten co z całej bajki całkiem nie na miejscu
ksiądz jak stójkowy ci dłonie przepasze
z całego marzenia ledwie Ci zostanie

by przed łóżkiem w zgodzie
stały wasze kapcie ?

z tych kwiatów wręczonych, matkę zapamiętasz
wreszcie się spowiada we łzach
z tajemnicy

w trzydziestym ósmym, na samym początku
poczuła ojca na szczycie rusztowań
kiedy leciał

leciał
mówiły sąsiadki
na drugim pietrze, od tego z gazowni

co mają pianino, coś kolnęło matkę
Antek bejc przez deski
a tam struna pękła

I o tym się szepcze dziś w domu na nóżce ?
za ścianą głośniej. A tu same baby

nitką przez ucho wlecze konspirację
matka. I babka. Potem siostry wokół
już nie wiadomo : Kto sanitariuszką ?

tutaj obrębić babci prześcieradło
powłoczkę doszyć z tej w drogę ostatnią
nie zawsze słowo odpowiada chwili

można powiedzieć, materiał
dwubarwny

a każda stara się schwycić
palcami





pozdro, i zaczynamy opowieść. Skoro przebrnęliśmy przez podniosłą, pierwszą bramę eposu,
życzyć należy wam i sobie, aby opowieść była ciekawa. Bogata. Dowcipna, a nawet lekka, pomimo
powstańczych realiów tamtych dramatycznych wydarzeń.

starałem się aby była czytelna, mimo ważkości przesłań, jakie się pojawiają. Sin


teraz najważniejszy jest czas




*